sobota, 12 sierpnia 2017

2.01. [prolog]


 Czuję na swoich plecach natarczywy wzrok, jednak nie mam ochoty na zawieranie nowych znajomości. Wpatruję się tępo w szklankę wypełnioną kolorowym alkoholem i z uśmiechem stwierdzam, że nawet alkoholu mi się odechciało przez zachowanie Sebastiana, które kompletnie mnie zaskoczyło. Potrząsam głową łapiąc zaczepne spojrzenie kręcącego się za barem barmana, który próbuje nawiązać nic porozumienia - nie jestem stworzona do nawiązywania z ludźmi relacji innych niż te, które mogą zniszczyć świat. To zabawne, że gdy zamknęłam drzwi za narzeczonym - tak, nie każcie mi tego rozwijać - mojej najsłodszej siostry czułam jakbym zaraz miała umrzeć. Teraz wydaje mi się to tak bardzo absurdalne, że aż pozwolę sobie za wypicie tego drinka właśnie za ich szczęście. Ano, Danielu niech wam się szczęści aż do śmierci! Unoszę szklankę czując w gardle przyjemne pieczenie alkoholu, który zdaje się koić moje zmysły, ale jeszcze ich nie otumaniać. 
- Zły dzień? - blondyn opierający się o blat z drugiej strony uśmiecha się do mnie przyjaźnie, a ja prycham pod nosem trochę ironicznie, bo to za raz powiem nie wyda mu się powodem do topienia resztek wypłaty w kolorowych butelkach uśmiechających się z półek.
- Facet chce ze mną zamieszkać - mruczę pod nosem przesuwając w jego stronę puste naczynie ze znaczącym uśmiechem, a on unosząc brwi dolewa mi poprzedniego trunku za co dziękuję mu skinieniem głowy. Bo to nie jest wcale tak, że nie zależy mi na Sebastianie, ale ja po prostu na myśl o ustatkowaniu się z nim dostaję drgawek i ataku paniki. Może, gdyby okoliczności były inne zgodziłabym się; może gdybym przed oczami nie miała dalej sportowca patrzącego na mnie z tak wielką tęsknotą naprawdę bym się zgodziła. Widzę, że chce o coś zapytać, jednak zbywam go ruchem dłoni do szczerzących się do niego z drugiej strony sali nastolatek, które wyszły tutaj ze starszym kolegą, może na podrobiony dowód tożsamości, ale nie osądzam ich bo sama robiłam tak wielokrotnie, jednak teraz mogę stukać jego prawdziwą wersją w blat próbując zwymiotować wszystko to, co jeszcze we mnie siedziało. 
Bawię się zapiętą na nadgarstku srebrną bransoletką przywołując radość mojej siostry, gdy zgodziłam się zostać jej druhną, ale przecież nie mogłam jej odmówić; byłam jej to winna, mimo, że nie była tego świadoma. Odchylam do tyłu głowę odrzucając kolejne połączenie od bruneta, któremu wyraźnie powiedziałam, że muszę to wszystko przemyśleć. Tylko, że zamiast myśleć o nim znowu rozpamiętuję przeszłość i czuję jeszcze gorzej niż wtedy, gdy obejmował mnie ramieniem podczas oświadczyn, które wzruszyły całą rodzinę, ale chyba tylko ja widziałam, że łzy w oczach blondyna nie były wywołane tylko szczęściem, wzruszeniem; widziałam w nich to samo co we własnym odbiciu i chyba właśnie to bolało mnie do teraz najbardziej. Kręcę głową chwytając w palce kolorową słomkę i nie mogę dłużej wytrzymać wzroku osoby, która wpatruje się w mnie od momentu, gdy usiadłam na wysokim stołku, więc obracam się i chyba na chwilę zapominam jak się oddycha, bo łapię powietrze jakby ktoś odciął mi dopływ tlenu. Daniel siedzi pod ścianą bawiąc się kostkami lodu w niskiej szklance z ciemnym napojem i obdarza mnie rozczulającym spojrzeniem, którego nie rozumiem. 
- W końcu się odwróciłaś - wstaje z miejsca podchodząc do mnie i siadając obok, a ja czuję jak uderzają mnie fale gorąca, jakby ta gra nigdy się nie skończyła, jakbyśmy znowu byli bezbronni wobec własnej namiętności jak na tamtej imprezie, która wszystko skomplikowała - Tyle pracy z tym ślubem, że nawet nie było czasu porozmawiać - chciałabym czuć w tym ironię, jego grę, jednak on pociera dłonią kark i wiem, że naprawdę mu tego brakowało, bo choć nie zdarzało nam się wymienić więcej niż kilka zdań to dokładnie wiedziałam o jakie wesele mu chodzi - można śmiało stwierdzić, że byłam jego człowiekiem podczas wszystkich spotkać z organizatorką, na które zabierała mnie siostra, gdy on podróżował między jednym, a drugim konkursem. - Linn, chyba już dawno powinienem cię przeprosić.
- Chociaż raz nie łgaj jak do mnie mówisz Tande - mruczę butnie, bo wcale nie wierzę w jego skruchę, że miedzy nami było to, co było. - Oboje wiemy, że to po prostu wydarzyło się w złym momencie - wzruszam ramionami zerkając na to jak zaplata na blacie dłonie jakby był ciekawy tego, co jeszcze powiem. - Było minęło, a teraz jest zupełnie inaczej. 
- Tak - wzdycha wypijając do dna alkohol, a ja potrzebuję chwili, żeby to zarejestrować. Odrzucam kolejne połączenie od informatyka jednym palcem, żeby następnie wrzucić telefon do wielkiej torby. - Ja za kilka miesiący żenię się z Aną.
- A ja jestem szczęśliwa z Sebastianem - kończę, jednak po jego minie widzę, że to nie koniec tej rozmowy. Poprawiam sweter, który mam na sobie jednak jego wzrok obserwuje każdy mój ruch. Przełykam ślinę starając się wyglądać jak osoba, która żyje swoim wymarzonym życiem. Grałam różne role przed różnymi osobami, ale on poznał mnie słabą; nie chciałam, żeby to wykorzystał.
- Dlatego zapijasz smutki - wskazuje moją również pustą szklankę, w której nawet lód zdążył się roztopić - Nie odbierasz telefonów, więc chyba jednak nie tak wygląda szczęście, Linn.
- Nic o mnie nie wiesz - warczę stając z miejsca, pragnąc wyjść z pomieszczenia, które emanowało ciepłem jego oczu, w którym dusiłam się tylko z nim rozmawiając. Chwytam torbę i wychodzę łapiąc w płuca chłodne, marcowe powietrze, które pocieszało mnie chociaż minimalnie. Nie miał prawa mnie osądzać, czytać poufnych informacji z moich oczu. Siadam na barierce opierając się plecami o ścianę baru i czuję, że tak zawieszona między chwilami mogłabym zostać już na zawsze. Bez niepotrzebnych pytań, bez krępujących rozmów, z wiatrem chłodzącym moje rozgrzane ciało kajając się we wspomnieniach, gdzie dalej czułam jego dotyk na swoich wargach. Nie muszę otwierać oczu, gdy ktoś siada obok mnie, bo czuję jego zapach, który miesza się z wypitym przez niego alkoholem. Milczymy i to właśnie ta cisza jest oczyszczająca, bo nie muszę o niczym myśleć, bo telefon milczał, a jego ciało jest namacalne i po niepewnym dotyku nie rozmywa się jak te w sennych koszmarach. Chcę wstać, odejść i usunąć wszystkie spotkania z siostrą aż do ich ślubu, jednak łapie moją dłoń.
- Masz łaskotki za uchem, nie lubisz słodzonej herbaty, a gdy się denerwujesz zamykasz oczy - mówi, a ja coraz bardziej zagryzam wargi. - Masz słabość do filmów z Bondem, nigdy nie przeczytałaś szkolnych lektur, chciałabyś wyjechać do Australii, a w szafce nocnej dalej masz maskotkę, którą dostałaś po urodzeniu od babci. - boję się, że poczuje jak bardzo się trzęsę, ale patrzę na niego ze zdziwieniem i nie potrzebuję o nic pytać. - My byliśmy dla mnie ważni, a o tych rzeczach nie chcę zapominać.
- Daniel - oddycham z trudem, a w jego oczach znowu widzę coś, co pozostanie w mojej pamięci na długo; strach, że posunął się za daleko, że nić naszego porozumienia rozbija się jak kieliszki, które rzucałam na podłogę jego mieszkania. - Nie chcę być złym człowiekiem.
- Nie płacz - obejmuje mnie ramieniem widząc jak lśnią mi oczy - Niektórzy po prostu rodzą się idealni, Linn - przytula mnie, a ja czuję, że jestem w odpowiednim miejscu i nie kalkuluję za długo, gdy muskam jego wargi znowu czując ten smak, który otumaniał moje zmysły mocniej niż alkohol, który krążył w krwioobiegu. To ma być ten raz, o którym mieliśmy wiedzieć tylko my; jutro już nie będzie nas - ja okłamię Sebastiana, że wszystko jest dobrze, a on obejmie Anę mocno, żeby zrekompensować jej uczucia do mnie, o których nigdy nie mi nie powie, bo to wszystko by skomplikowało.
Budząc się zaplątana w białą pościel, oklejona jego mocnymi perfumami jestem pewna, że on nie jest dobrym człowiekiem, ale czy ja należę do aniołów? Wyślizguję się z jego objęć, które przytrzymują mnie mocniej niż zapamiętałam i uciekam, wychodzę z jego życia, z tego obdartego z jakiejkolwiek radości momentu i staram się o nim nie myśleć, gdy odpowiadam Sebastianowi, że chcę z nim zamieszkać, a on całuje mnie mocno, jednak to nie są jego wargi, które tak idealnie pasują do moich. Rozgrzeszenia nie dostanę, ale co mogę na to poradzić.




***

Chciałam do tego wrócić za jakiś czas, jednak nie potrafię. Oni są chyba dla mnie najważniejszym z moich opowiadań i teraz boję się tylko tego, że ten prolog to szczyt moich możliwości, a oni mają jeszcze trochę do opowiedzenia. Tęskniłam. 

5 komentarzy:

  1. ja też tęskniłam. pozdro z wesela :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po Linn można było spodziewać się chyba wszystkiego, ale na pewno nie zaliczała się do tego kolejna noc z Danielem ;3 może to był piękny sposób na pożegnanie, ale teraz to już zupełnie (np. ja) nie spojrzałabym siostrze w oczy. Widzę, że ten Sebastian różni się od tego co poznałam (ten grzeczny, a tamten bad boy) Więc Linn powinna zostać bad girl xD Najpiękniejsze jest to jak on wszystko o niej doskonale pamięta; takich facetów już nie ma, takich to powinno się mieć na wyłączność, ale to Ann ma wsunąć obrączkę na jego palec. TĘSKNIŁAM I KOCHAM :)

      Usuń
  2. Aaaa kocham! Wrócę niedługo ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Linn jak nie Lin, albo to co poczuła do Tańce tak na nią wpłynęło, on wydaje się bardziej sobie z tym radzi, aczkolwiek nie sądzę, że to było pożegnanie, ostatni raz, nie dopóki nie nadarzy się następną okazja gdy oboje będą zbyt słabi. Kocham ich ❤

    OdpowiedzUsuń