niedziela, 18 marca 2018

2.03

Rozejrzałam się po jasnym, przestronnym pomieszczeniu czując, że nakład tiulu, diamencików i perfum zaczyna mnie przytłaczać. Złapałam lekko znudzony wzrok matki, która jakby odruchowo potakiwała z wyuczonym uśmiechem na szczebiotanie mojej siostry, która chłonęła każdy fragment salonu, każdy kwiatek w szklanym wazonie. Uśmiechnęłam się do niej znacząco i widziałam, że najchętniej przewróciłaby oczami i wypiła ze mną kilka szybkich w barze naprzeciwko. Westchnęłam głęboko zastanawiając się ile czasu przyjdzie mi tutaj zmarnować, ile odcinków, które mogłabym w tym czasie obejrzeć stracę i ile przez ten czas razy mogłabym przeanalizować swoje życie.
– Zdecydowanie zbyt dużo – mruknęłam pod nosem odsyłając ironicznym spojrzeniem po raz kolejny pracownicę sklepu, która usilnie chciała już włożyć na blondynkę warstwy tiulu i organzy. Jeśli kiedyś wyjdę za mąż to na pewno będę unikać takich miejsc jak ognia, może zamówię ją przez internet? Pokiwałam głową z uznaniem dla samej siebie za tak wspaniały pomysł, gdy dzwoneczek przy otwierających się drzwiach oznajmił, że dopiero teraz zacznie się ta cała sztuka.
Zanim zdążyłam odnaleźć jakieś lusterko, aby zerknąć w nie kontrolnie moja siostra już witała kobietę, na którą musiałyśmy czekać dobre trzydzieści minut. Przystanęłam obok matki, która starała się uśmiechnąć się tak szeroko jak te kobiety w reklamach pasty do zębów, ale ewidentnie również była zmęczona tymi wszystkimi pomysłami, którymi zarówno ją jak i mnie bombardowała przez całą dobę ta słodka istotka, która wzięła nowo przybyłą pod rękę i wracała z nią do nas. Zmęczonych, sfrustrowanych, mających dość wszechobecnego różu i dusząco słodkiego zapachu automatycznego odświeżacza powietrza.
– To jest właśnie moja siostra Linn – uśmiechnęła się do mnie radośnie, a ja starałam się to odwzajemnić, ale pewnie wyszedł z tego tylko dziwny grymas. – Linn, poznaj mamę Daniela.
W momencie, gdy wypowiedziała te słowa moje serce stanęło na dłużej niż kilka sekund. Popatrzyłam w oczy kobiety, która znała blondyna od samego początku, znacznie lepiej niż Ana czy tym bardziej ja i poczułam jak uderza we mnie fala ciepła, która topi mi wszystkie organy sprawiając, że umieram w potwornych mękach. Starałam się jakoś trzymać i aby nie opaść bezwładnie na płytki, więc zacisnęłam dłoń w pięść próbując pozbyć się mroczków przed oczami, które sprawiały, że zaczynało mi się kręcić w głowie. Trude Tande natomiast zdawała się nie widzieć tego, że balansuję na granicy świadomości i wyciągnęła w moją stronę dłoń, którą po chwili delikatnie ścisnęłam. W jej oczach było coś co sprawiło, że moja krucha bariera komfortu runęła na podłogę, mój umysł zawładnęła myśl, że ona usłyszała o mnie dużo wcześniej niż poznała swoją przyszłą synową.
– Cieszę się, że mogę cię poznać – kiwnęłam nerwowo głową czując jej baczne lustrujące spojrzenie na sobie i marzyłam tylko o tym, żeby znaleźć się jak najdalej stąd, od tego wszystkiego; znowu miałam ochotę uciec. – Daniel często o tobie wspominał. Opowiadał, że jesteś głosem rozsądku w tym całym szaleństwie.
Siedziałam na swoim miejscu wyprostowana jak struna prawie nie oddychając. Widziałam zdziwione spojrzenia mamy, które rzucała w moją stronę między kolejnymi sukniami, a które ja starałam się ignorować. Za dużo musiałabym jej tłumaczyć, więc nie było w tym żadnego sensu. W tamtym momencie pragnęłam tylko gorącej kąpieli, nowego sezonu ulubionego serialu i ewentualnie zapiekani makaronowej Sebastiana, którą przyrządzał za każdym razem, gdy chodziłam zła na cały świat. Uśmiechnęłam się na tą myśl jednocześnie przypominając sobie, że obowiązek przygotowania obiadu spadł na mnie, ponieważ to dzisiaj odbywała się ta konferencja, o której mój chłopak mówił od dobrych kilku miesięcy, która miała być trampoliną do jego kariery i miała sprawić, że będziemy pławić się w luksusach - to akurat słowa szatyna. Obróciłam się przez ramię słysząc podekscytowany głos blondynki i zaniemówiłam. Długi, koronkowy tren ciągnął się za nią po podłodze, a materiał okrywający jej skórę zdawał się emanować nieprawdopodobnym blaskiem, a gdy spojrzałam na jej uśmiech widziałam, że nasze poszukiwania właśnie dobiegły końca. Spojrzała na mnie niepewnie, jakby poszukiwała w moim wzroku akceptacji, jakby liczyła się ze zdaniem swojej starszej siostry. Całe napięcie jakie panowało w moim wnętrzu zniknęło wraz z momentem, gdy stanęła na podwyższeniu i okręciła się wokół własnej osi. Nie miała na sobie welonu, ale poczułam jak po moim policzku spływa łza wzruszenia - wyglądała jak prawdziwa panna młoda, najpiękniejsza kobieta na tej półkuli, a może nawet na całym globie. Uśmiechałyśmy się do siebie szczerze i czułam, że nigdy wcześniej nie byłyśmy sobie tak bliskie jak właśnie w tej chwili. Kątem oka widziałam, że zarówno nasza mama jak i przyszła teściowa Any były wpatrzone w nią jak w obrazek i niewiele kalkulowałam. Wstałam z miejsca i podeszła bliżej chłonąc to jak pięknie wygląda, jak wspaniale się czuje.
– Moja mała siostrzyczka – miałam łzy w oczach i widziałam, że ona również jest bliska rozpłakania się. Pogładziłam bogato zdobiony materiał, a następnie strzepnęłam z jej ramienia niewidzialny kurz. – Wyglądasz tak pięknie.
– Nie płacz, bo ja też zacznę – wtuliła się we mnie mocno i  obie zaczęłyśmy płakać. Widziałam płynne szczęście w jej oczach i chciałam je widzieć tak długo jak tylko będę w stanie je tam dostrzec, nie wyobrażałam sobie możliwości, że ktoś jej to może odebrać - nie mogłam być tą osobą, nie mogłam jej skrzywdzić, bo za bardzo pragnęłam przychylić jej nieba. Była tak niewinna, że zasługiwała na wszystko co sobie wymarzyła: piękny ślub, fontannę z czekoladę, gromadkę dzieci i męża, który będzie ją kochał do ostatniego tchu. Mimowolnie wspomnienie Daniela sprawiło mi ból, ale wiedziałam, że jeśli nawet w tej chwili nie jest jej tego w stanie zagwarantować to z biegiem czasu zda sobie sprawę, że to właśnie Ana sprawia, że jego życie jest szczęśliwe. Postanowiłam zrobić wszystko co w mojej mocy, aby ich małżeństwo było udane, nawet mimo własnych bezsennych nocy, których miałam nadzieję z pomocą Sebastiana się pozbyć.


***


W jaki celu chciałeś się spotkać rzuciłam przysuwając sobie krzesło z sąsiedniego stolika i patrząc na blondyna wyczekująco. Zagryzłam policzki od środka próbując nie utonąć w jego spojrzeniu, które sprawiało, że cała się roztapiałam. Pokręciłam głową próbując przypomnieć sobie, że to wszystko między nami stało się dawno i nie powinno mieć wpływu na teraźniejszość. Teram był Sebastian, teraz było fantastycznie, bo za kilka miesięcy miałam patrzeć na to jak moja siostra idzie w białej sukni do ołtarza, jak poślubia mężczyznę swoich i moich marzeń. Podciągnęłam rękawy skórzanej kurtki opierając dłoń na dłoni, a on dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że odpłynął myślami.
– Chciałem pogadać – rzucił obracając w dłoniach filiżankę z kawą, a ja przewróciłam oczami zirytowana, bo nie chciałam tracić czasu na rozmowy z nim na tematy, które mogłaby nas przybliżyć do tematu, którego chciałam uniknąć jak ognia. Kiedy spotkaliśmy się w domu moich rodziców, gdzie wszystko miało swój nowy początek i definitywny koniec, bo wtedy graliśmy w niedopowiedzenia, bawił nas ten wspólny sekret i niezręczność, którą powodował, ale z biegiem czasu mnie to wszystko zaczęło przerażać. Teraz nie chciałam tego wspominać, bo zbyt dużo czasu minęło,żeby cokolwiek zmienić, ale zbyt mało, aby wspominać to w  żartach, z rozrzewieniem.
– Myślałam, że będziemy oglądać chmury – sarknęłam pod nosem budząc na jego twarzy niepewny uśmiech, który jednak zgasł po chwili i znowu pojawiła się obojętność. Każdy mięsień był na swoim miejscu, siedział naprzeciwko niczym posąg i gdyby nie zamglone emocjami oczy, w które tak usilnie nie chciałam patrzeć to mogłabym powiedzieć, że taki ktoś jak on nie ma uczuć. – Daniel, naprawdę nie mam czasu do marnowania – chciałam wstać z miejsca i przełożyć tę rozmowę, a najchętniej doprowadzić do tego, żeby nigdy się nie odbyła, jednak chwycił moją dłoń i wszystko wróciło. Zaatakowało ze zdwojoną siłą i znów opadłam na drewniane krzesło i byłam w stanie wysłuchać każdego jego słowa chłonąc każdy gest i wszystko inne. Od naszego pierwszego spotkania widziałam w nim coś co mnie fascynowało, miał w sobie jakąś zagadkę, jakąś tajemnicę, którą po kilku drinkach obiecałam sobie poznać i wykorzystać. – Słucham.
– O czym rozmawiałaś z moją mamą? – zapytał jakby nadal nie był w tym miejscu zarówno duszą jak i ciałem. Zmarszczyłaś brwi próbując zobaczyć jakieś drugie dno w jego pytaniu, ale to było tak proste i tak szczere, że nie wiedziałaś co mu odpowiedzieć. – Linn, powiedziałaś jej coś? O mnie? O nas? O tym co kiedyś było? – jego słowa jakby odbijały się od mojej czaszki, która nie pozwalała mi ich zrozumieć, docierały do mnie jak przez mgłę.
– Nie rozumiem – przyznałam po dłuższej chwili ciszy, której nie byłam w stanie zaakceptować. Brak głosów, cisza sprawiała, że mogłam postąpić nierozsądnie byleby ją przerwać, a tego nie chciałam - było w niej jakieś napięcie, które pragnęłam jak najszybciej rozładować. – Ana mi ją przedstawiła, ale nie rozmawiałyśmy na twój temat. Zresztą sama jej obecność wprawiła mnie w takie zakłopotanie, że nie zachowywałam się normalnie.
Przewrócił oczami na moje ostatnie słowa, a potem zorientował się, że dalej trzyma moją dłoń w kawiarni pełnej ludzi i zabrał ją jakby nagle parzyła. Potarł dłonią kark i widziałam, że toczy walkę z własnym umysłem, aby przekazać mi w jak najprostszych słowach wszystko co czuje, o czym myśli, czego pragnie. Założyłam ręce na piersi i spojrzałam przez wystawową szybę na przejeżdżające samochody, jakby za szybą toczyło się zupełnie inne życie, do którego pragnęłam się wedrzeć, a jedynym co trzymało mnie w tym miejscu był właśnie blondyn. Kątem oka patrzyłam jak zaciska i rozluźnia dłoń, którą położył na stole i postanowiłam zniknąć, zakończyć to spotkanie, które i tak nie zmieniło mojego życia. Spojrzałam na niego, gdy akurat otwierał oczy, a wyraz jego twarzy wskazywał na to, że znalazł brakujący puzzel do tej całej układanki, którą miał w głowie. Wystarczył jeden jego uśmiech siedzących gdzieś w dołeczkach, żebym zrozumiała co stało się dla niego proste i dostrzegła, że nadal rozumiecie się bez słów. Słowa jego matki przy waszym spotkaniu nagle doszły do głosu odbijając się echem w mojej czaszce. Posłałam mu pytające spojrzenie nie chcąc wierzyć w to, że naprawdę Trude Tande wiedziała kim jesteś poza rolą siostry narzeczonej jej syna.
– Tande, chyba mamy problem – posłałam mu zdenerwowane spojrzenie i widziałam, że to wszystko zadziałało na niego równie mocno jak na mnie.
– Załatwię to – kiwnął głową bawiąc się sznurkami bluzy – Przepraszam, nie kontroluję się po litrach alkoholu jakie przyjmowałem po tamtym weekendzie u twoich rodziców.
– Nie mogę skrzywdzić Any – stwierdziłam chłodno przeczesując palcami włosy, bo doszło do mnie, że znowu mój byt lub nie byt zależał tylko od niego. – Lepiej się postaraj.


***

Po tym podium Daniela nie potrafiłam inaczej.

sobota, 3 marca 2018

2.02



Szum wody trochę pomagał mi nie myśleć o tym wszystkim co chciałam czuć, tym co czuć powinnam, a tym co czułam naprawdę. Ochlapałam bladą, jeszcze zaspaną twarz zimną wodą i spojrzałam w lustro, jakbym chciała zobaczyć siebie sprzed lat, jakbym dalej miała na sobie maskę, która jednak już od dawna leżała w skrzyni stojącej na strychu rodzinnego domu. Może już dawno się stłukła? Może już nigdy nie będę mogła jej włożyć? Popatrzyłam na swoje odbicie i wręcz od razu poraziła mnie zmiana, której starałam się nie dostrzegać przez jak najdłuższy czas. Nie zwracałam uwagi na zapadnięte policzki, rozbiegane piegi czy zniszczone suszarką włosy, które niedługo będę potrzebowały reanimacji. Podobno to co człowiek czuje można przeczytać z oczu, ale przez ten cały czas, gdy zaczęła się akcja “wesele” nikt nie zauważył w moim spojrzeniu strachu, że to koniec i niewyobrażalnego smutku. Dotykając po raz kolejny jego wysportowanego ciała widziałam te iskierki nadziei, że “my” istnieliśmy naprawdę, że może to tylko ironia losu, że to tylko zakręt przed metą. Łudziłam się, w sobie ten płomień aż do momentu, gdy po wejściu do mojego mieszkania nie spojrzałam na kilka ramek wiszących na ścianie. Myśl, że naprawdę za kilka miesięcy stracę go bezpowrotnie uderzyła we mnie z taką siłę, że usiadłam na podłodze i nic nie mówiłam. Nie płakałam, bo nie miałam za czym - byliśmy zlepką momentów, nie mieliśmy za sobą łatwych przeżyć, a to gra, którą notabene wygrałam? Niewielki rys na idealnym narzeczonym mojej siostry, o którym nie warto było wspominać w większym gronie.
– Kochanie – usłyszałam zza drzwi i moje wspomnienia ponownie potłukły się o białe kafelki. Obiecałam Axelowi wyrzucić je z siebie i zakopać pod największym z drzew w okolicznym parku, ale nie potrafiłam. To właśnie jego oczy, wspomnienie o dotyku jego warg na moich ogrzewało mnie podczas tych wieczorów, gdy pamiętać nie chciałam najbardziej. Trzymałam się ich jak brzytwy, bo to w dalszym ciągu bolało tak samo. Co? Nie umiem odpowiedzieć; może myśl, że znowu moja malutka siostra dostała to co najlepsze, a może fakt, że odebrałam to sobie na własne życzenie. Straciłam, przegrałam, a przegrywać nie lubiłam i nie chciałam. – Jeśli mam cię odwieść to musisz się pospieszyć – głos mężczyzny wydawał się być odległy, chociaż przecież dzieliła nas tylko drewniana płyta. Spojrzałam w lustro po raz ostatni, czułam się źle, ale to nie był przecież pierwszy z tych złych dni w moim życiu; szczerze mówiąc przestałam je już liczyć.
Otworzyłam drzwi z niewinnym uśmiechem na widok, którego informatyk pokręcił rozbawiony głową. Jeśli ta cała relacja ze skoczkiem narciarskim czegoś mnie nauczyła to na pewno ukrywania własnych słabości - pouczające doświadczenie, ale na dłuższą metę chyba bardziej mnie skrzywdziło niż pouczyło. Nauczyłam się funkcjonować, bo gdy o blondynie nikt nie wspominał, gdy nie było go w pobliżu to było naprawdę dobrze, bo Sebastian jest naprawdę wspaniałym człowiekiem, aniołem zesłanym na ziemię, ale czy ja nie miałam już zarezerwowanego miejsca w piekle. Poczułam jego dłonie na swoich biodrach i uśmiechnęłam się pod nosem, bo naprawdę lubiłam go obok siebie, lubiłam jego dotyk i chciałam być z nim tak na zawsze. Może jeszcze nie byłam gotowa na małżeństwo, przy brunecie żaden z organów nie eksplodował, nie było między nami skrajnych emocji, ale było spokojnie. Pierwszy raz w życiu poznałam co to poczucie bezpieczeństwa i stabilność, nie było napięcia mocnego jak grawitacja, ale czy ono jest potrzebne do stworzenia czegoś na całe życie?  Splotłam dłonie na jego karku i patrzyłam w jego wypełnione szczęściem spojrzenie, i naprawdę chciałam, żeby moje też takie było; wierzyłam głęboko w to, że to się kiedyś uda, ale najpierw Daniel musiał odejść bez możliwości powrotu. Zostało jeszcze sześć, koszmarnie długich miesięcy.
– Wybieranie sukni z mamą i Aną będzie koszmarem – jęknęłam wydymając wargi. Wszystkie tiulowe suknie obszyte miliardem kryształków, przypominające bezę albo inną kulę dyskotekową nie były na liście idealnych dni wolnych od pracy, ale nadal czułam się winna. Chłopak przewrócił oczami cmokając mnie w czoło, a ja zaśmiałam się po cichu. Zabrał z wieszaka mój płaszcz i nim się zorientowałam siedziałam już w jego samochodzie wpatrzona w miejski krajobraz, a jego duża dłoń na moim kolanie próbowała uświadomić mojej podświadomości, że jest dobrze. Bo tak naprawdę było wspaniale, ale nie byłam jeszcze przekonana do tego czy to był ten mój wymarzony scenariusz na życie. Siedzieliśmy wsłuchani w muzykę lecącą z radia i chyba tego w tamtej chwili potrzebowałam; zabawne, bo Sebastian poznał mnie tak dobrze w zaskakująco krótkim czasie i zawsze był w takiej formie jakiej potrzebowałam - czasem użyczył najdroższej koszuli, w którą mogłam śmiało wytrzeć swój tusz a czasem po prostu głaskał mnie po plecach lub po kolanie i milczał. Uśmiechnęłam się do siebie na chwilę, jednak cała beztroska zniknęła z mojej twarzy, gdy zobaczyłam kierowcę samochodu, z którego wysiadła moja matka i siostra. Nawet nie wiem jak to się stało, że patrzyliśmy sobie w oczy z taką intensywnością, że mogłabym dla niego oszaleć i przejść przez to piekło jeszcze raz byleby móc choć przez chwilę powiedzieć, że był mój, tak naprawdę mój.


***


Poprawiłem się na poduszce obserwując przesuwające się po granatowym niebie chmury, a zegar wiszący na ścianie wskazywał, że robię to już od ponad godziny. Natłok myśli kotłujący się w mojej głowie był nie do uciszenia, jakby wszystkie chciały być najważniejsze, jakby w tym jednym momencie miał myśleć o wszystkim. Spojrzałem w wielkie okno ponownie uciekając myślami do mijającego dnia, jednak próbując odgonić z wnętrza powiek uśmiech brunetki, który zniknął w momencie, gdy mnie dostrzegła. Pragnąłem się do niej uśmiechnąć, ponownie zobaczyć ten nieco szalony błysk w oczach i radość ogarniającą wszystko dookoła jakby nie była zwykłym człowiekiem, jakby to wcielenie było jedynie chwilowe, jakby była stworzona do wyższych celów. Usłyszałem niewyraźne jęknięcie i dostrzegłem jak moja narzeczona marszczy we śnie twarz i jedyne co mogłem zrobić to poprawić zsuwającą się z jej ciała kołdrę i spróbować zasnąć. Nieśpiesznie, prawie bezszelestnie wstałem jednak z łóżka i wyszedłem z sypialni, w której od pewnego czasu się dusiłem. Właściwie od powrotu z tamtego hotelu, gdzie znowu obudziłem się sam nie umiałem już oddychać swoim życiem, chociaż tak usilnie próbowałem to ukryć. Stąpałem po jasnych panelach aby znaleźć się w salonie, aby opaść na miękki dywan i zamyślić się tak bez przeszkód. Wiem, że myśli zwykle nie wybrzmiewają na głos, ale z drobnym ciałem blondynki u boku miałem wrażenie, że ona wszystko usłyszy jakby umiała czytać moje myśli, a ja się ich tak bardzo bałem. Zerknąłem na niewielką komodę, na której stało zbyt dużo fotografii, ale Ana stwierdziła, że to rodzina jest dla niej najważniejsza, a ja przed ślubem muszę nauczyć się rozróżniać wszystkie córki sióstr wujka dziadka - kręciłem wtedy oczami i prychałem pod nosem, ale po chwili grzecznie wskazywałem ciotkę Gerdę i byłą żonę chrzestnego Linn - Idę. Znałem ich położenie na pamięć, z zamkniętymi oczami mógłbym wskazać, na których z nich znajduje się starsza siostra mojej przyszłej żony. To już stawało się obsesją, jakby chęć zobaczenia jej była silniejsza od zdrowego rozsądku; poczułem, że to przeznaczenie, gdy zobaczyłem ją wchodzącą do baru, gdzie miałem zamiar zabawić tylko kilka minut. Nie kalkulowałem przysiadając się do niej, a tym bardziej nie robiłem tego wzywając taksówkę i wysiadając przy hotelu na przedmieściach. Myślałem, chłonąłem za to w chwili, gdy drżała pod moim dotykiem, gdy krzyczała moje imię i zaciskała dłonie na moich ramionach. Pamiętam dokładnie jej spokojny oddech, gdy zasnęła wtulona we mnie tak ufnie, że w tamtym momencie chciałem mieć ją już za zawsze. Wiedziałem, że się bała, że nie chciała myśleć o momencie, gdy stanę przed ołtarzem i będę przysięgał miłość i wierność. Gładziłem jej policzki i chciałem zapamiętać każdy jej szczegół, każdą rzecz, która była tylko dla mnie - chciałem kiedyś w przyszłości wspomnieć nas i nie czuć tego pustoszącego żalu.
Czułem się niepewny, gdy nie widziałem jej długo, szalałem; oszalałem na jej punkcie i do dziś nie wiem co nie wyszło, co się stało, że wtedy, gdy jeszcze to wszystko nie było takie skomplikowane ona po prostu zrezygnowała, skreśliła mnie w jednym momencie. Walczyłem, przychodziłem do niej, ale nie otwierała, dzwoniłem, ale nie odbierała. Potem przestałem, bo nie widziałem sensu w dalszym staraniu się, a później poznałem Anę i znowu spotkałeś ją; ubraną w błękitną sukienkę, z Axelem u boku i poczułem nieznośnie ukłucie w sercu, bo znowu nie rozumiałem niczego. Do dziś pamiętam jak stanęła ponownie przed moimi drzwiami i znowu wiedziałem, że nie uda ci się jej zatrzymać. Miałem wiele grzechów na sumieniu, ale gdyby wtedy odpowiedziała, że nie chce, żebym oświadczył się jej siostrze zrobiłbym to bez zająknięcia. Ucieklibyśmy gdzieś razem i byłoby zbyt idealnie, ale byłoby prawdziwie. Oparłem głowę o kanapę i zamknąłem oczy; jak film przelatywały ci te wszystkie sceny, gdy nieśmiało liczyłem, że to nie jest tylko gra, że to bijące serce nie okaże się moją słabością, że to co się między wami odrodziło jest prawdziwe. Gdyby to wszystko było fałszem, grą nie dostrzegłbym tego smutku, gdy zaplątana w białą pościel mówiła, że wygrała, że nie chce już więcej grać, że nie poradzi sobie z przegraną.
Nieważne jak długo cię będzie, zawsze będę chciał cię z powrotem* – moje słowa nie mogłby niczego zmienić, chociaż gdyby tylko dała mi możliwość udowodniłbym jej znowu, że “wy” mieliście i dalej macie cholernie dużo sensu.


***

To jest niesamowite doświadczenie być z nimi znowu.


* No matter how long you're gone
I'm always gonna want you back
5 Seconds od Summer - Want You Back

sobota, 12 sierpnia 2017

2.01. [prolog]


 Czuję na swoich plecach natarczywy wzrok, jednak nie mam ochoty na zawieranie nowych znajomości. Wpatruję się tępo w szklankę wypełnioną kolorowym alkoholem i z uśmiechem stwierdzam, że nawet alkoholu mi się odechciało przez zachowanie Sebastiana, które kompletnie mnie zaskoczyło. Potrząsam głową łapiąc zaczepne spojrzenie kręcącego się za barem barmana, który próbuje nawiązać nic porozumienia - nie jestem stworzona do nawiązywania z ludźmi relacji innych niż te, które mogą zniszczyć świat. To zabawne, że gdy zamknęłam drzwi za narzeczonym - tak, nie każcie mi tego rozwijać - mojej najsłodszej siostry czułam jakbym zaraz miała umrzeć. Teraz wydaje mi się to tak bardzo absurdalne, że aż pozwolę sobie za wypicie tego drinka właśnie za ich szczęście. Ano, Danielu niech wam się szczęści aż do śmierci! Unoszę szklankę czując w gardle przyjemne pieczenie alkoholu, który zdaje się koić moje zmysły, ale jeszcze ich nie otumaniać. 
- Zły dzień? - blondyn opierający się o blat z drugiej strony uśmiecha się do mnie przyjaźnie, a ja prycham pod nosem trochę ironicznie, bo to za raz powiem nie wyda mu się powodem do topienia resztek wypłaty w kolorowych butelkach uśmiechających się z półek.
- Facet chce ze mną zamieszkać - mruczę pod nosem przesuwając w jego stronę puste naczynie ze znaczącym uśmiechem, a on unosząc brwi dolewa mi poprzedniego trunku za co dziękuję mu skinieniem głowy. Bo to nie jest wcale tak, że nie zależy mi na Sebastianie, ale ja po prostu na myśl o ustatkowaniu się z nim dostaję drgawek i ataku paniki. Może, gdyby okoliczności były inne zgodziłabym się; może gdybym przed oczami nie miała dalej sportowca patrzącego na mnie z tak wielką tęsknotą naprawdę bym się zgodziła. Widzę, że chce o coś zapytać, jednak zbywam go ruchem dłoni do szczerzących się do niego z drugiej strony sali nastolatek, które wyszły tutaj ze starszym kolegą, może na podrobiony dowód tożsamości, ale nie osądzam ich bo sama robiłam tak wielokrotnie, jednak teraz mogę stukać jego prawdziwą wersją w blat próbując zwymiotować wszystko to, co jeszcze we mnie siedziało. 
Bawię się zapiętą na nadgarstku srebrną bransoletką przywołując radość mojej siostry, gdy zgodziłam się zostać jej druhną, ale przecież nie mogłam jej odmówić; byłam jej to winna, mimo, że nie była tego świadoma. Odchylam do tyłu głowę odrzucając kolejne połączenie od bruneta, któremu wyraźnie powiedziałam, że muszę to wszystko przemyśleć. Tylko, że zamiast myśleć o nim znowu rozpamiętuję przeszłość i czuję jeszcze gorzej niż wtedy, gdy obejmował mnie ramieniem podczas oświadczyn, które wzruszyły całą rodzinę, ale chyba tylko ja widziałam, że łzy w oczach blondyna nie były wywołane tylko szczęściem, wzruszeniem; widziałam w nich to samo co we własnym odbiciu i chyba właśnie to bolało mnie do teraz najbardziej. Kręcę głową chwytając w palce kolorową słomkę i nie mogę dłużej wytrzymać wzroku osoby, która wpatruje się w mnie od momentu, gdy usiadłam na wysokim stołku, więc obracam się i chyba na chwilę zapominam jak się oddycha, bo łapię powietrze jakby ktoś odciął mi dopływ tlenu. Daniel siedzi pod ścianą bawiąc się kostkami lodu w niskiej szklance z ciemnym napojem i obdarza mnie rozczulającym spojrzeniem, którego nie rozumiem. 
- W końcu się odwróciłaś - wstaje z miejsca podchodząc do mnie i siadając obok, a ja czuję jak uderzają mnie fale gorąca, jakby ta gra nigdy się nie skończyła, jakbyśmy znowu byli bezbronni wobec własnej namiętności jak na tamtej imprezie, która wszystko skomplikowała - Tyle pracy z tym ślubem, że nawet nie było czasu porozmawiać - chciałabym czuć w tym ironię, jego grę, jednak on pociera dłonią kark i wiem, że naprawdę mu tego brakowało, bo choć nie zdarzało nam się wymienić więcej niż kilka zdań to dokładnie wiedziałam o jakie wesele mu chodzi - można śmiało stwierdzić, że byłam jego człowiekiem podczas wszystkich spotkać z organizatorką, na które zabierała mnie siostra, gdy on podróżował między jednym, a drugim konkursem. - Linn, chyba już dawno powinienem cię przeprosić.
- Chociaż raz nie łgaj jak do mnie mówisz Tande - mruczę butnie, bo wcale nie wierzę w jego skruchę, że miedzy nami było to, co było. - Oboje wiemy, że to po prostu wydarzyło się w złym momencie - wzruszam ramionami zerkając na to jak zaplata na blacie dłonie jakby był ciekawy tego, co jeszcze powiem. - Było minęło, a teraz jest zupełnie inaczej. 
- Tak - wzdycha wypijając do dna alkohol, a ja potrzebuję chwili, żeby to zarejestrować. Odrzucam kolejne połączenie od informatyka jednym palcem, żeby następnie wrzucić telefon do wielkiej torby. - Ja za kilka miesiący żenię się z Aną.
- A ja jestem szczęśliwa z Sebastianem - kończę, jednak po jego minie widzę, że to nie koniec tej rozmowy. Poprawiam sweter, który mam na sobie jednak jego wzrok obserwuje każdy mój ruch. Przełykam ślinę starając się wyglądać jak osoba, która żyje swoim wymarzonym życiem. Grałam różne role przed różnymi osobami, ale on poznał mnie słabą; nie chciałam, żeby to wykorzystał.
- Dlatego zapijasz smutki - wskazuje moją również pustą szklankę, w której nawet lód zdążył się roztopić - Nie odbierasz telefonów, więc chyba jednak nie tak wygląda szczęście, Linn.
- Nic o mnie nie wiesz - warczę stając z miejsca, pragnąc wyjść z pomieszczenia, które emanowało ciepłem jego oczu, w którym dusiłam się tylko z nim rozmawiając. Chwytam torbę i wychodzę łapiąc w płuca chłodne, marcowe powietrze, które pocieszało mnie chociaż minimalnie. Nie miał prawa mnie osądzać, czytać poufnych informacji z moich oczu. Siadam na barierce opierając się plecami o ścianę baru i czuję, że tak zawieszona między chwilami mogłabym zostać już na zawsze. Bez niepotrzebnych pytań, bez krępujących rozmów, z wiatrem chłodzącym moje rozgrzane ciało kajając się we wspomnieniach, gdzie dalej czułam jego dotyk na swoich wargach. Nie muszę otwierać oczu, gdy ktoś siada obok mnie, bo czuję jego zapach, który miesza się z wypitym przez niego alkoholem. Milczymy i to właśnie ta cisza jest oczyszczająca, bo nie muszę o niczym myśleć, bo telefon milczał, a jego ciało jest namacalne i po niepewnym dotyku nie rozmywa się jak te w sennych koszmarach. Chcę wstać, odejść i usunąć wszystkie spotkania z siostrą aż do ich ślubu, jednak łapie moją dłoń.
- Masz łaskotki za uchem, nie lubisz słodzonej herbaty, a gdy się denerwujesz zamykasz oczy - mówi, a ja coraz bardziej zagryzam wargi. - Masz słabość do filmów z Bondem, nigdy nie przeczytałaś szkolnych lektur, chciałabyś wyjechać do Australii, a w szafce nocnej dalej masz maskotkę, którą dostałaś po urodzeniu od babci. - boję się, że poczuje jak bardzo się trzęsę, ale patrzę na niego ze zdziwieniem i nie potrzebuję o nic pytać. - My byliśmy dla mnie ważni, a o tych rzeczach nie chcę zapominać.
- Daniel - oddycham z trudem, a w jego oczach znowu widzę coś, co pozostanie w mojej pamięci na długo; strach, że posunął się za daleko, że nić naszego porozumienia rozbija się jak kieliszki, które rzucałam na podłogę jego mieszkania. - Nie chcę być złym człowiekiem.
- Nie płacz - obejmuje mnie ramieniem widząc jak lśnią mi oczy - Niektórzy po prostu rodzą się idealni, Linn - przytula mnie, a ja czuję, że jestem w odpowiednim miejscu i nie kalkuluję za długo, gdy muskam jego wargi znowu czując ten smak, który otumaniał moje zmysły mocniej niż alkohol, który krążył w krwioobiegu. To ma być ten raz, o którym mieliśmy wiedzieć tylko my; jutro już nie będzie nas - ja okłamię Sebastiana, że wszystko jest dobrze, a on obejmie Anę mocno, żeby zrekompensować jej uczucia do mnie, o których nigdy nie mi nie powie, bo to wszystko by skomplikowało.
Budząc się zaplątana w białą pościel, oklejona jego mocnymi perfumami jestem pewna, że on nie jest dobrym człowiekiem, ale czy ja należę do aniołów? Wyślizguję się z jego objęć, które przytrzymują mnie mocniej niż zapamiętałam i uciekam, wychodzę z jego życia, z tego obdartego z jakiejkolwiek radości momentu i staram się o nim nie myśleć, gdy odpowiadam Sebastianowi, że chcę z nim zamieszkać, a on całuje mnie mocno, jednak to nie są jego wargi, które tak idealnie pasują do moich. Rozgrzeszenia nie dostanę, ale co mogę na to poradzić.




***

Chciałam do tego wrócić za jakiś czas, jednak nie potrafię. Oni są chyba dla mnie najważniejszym z moich opowiadań i teraz boję się tylko tego, że ten prolog to szczyt moich możliwości, a oni mają jeszcze trochę do opowiedzenia. Tęskniłam.